21 gramów - Kuncio.pl
Blog parentingowo-lifestylowy
parenting, lifestyle
388
single,single-post,postid-388,single-format-standard,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-title-hidden,qode-theme-ver-8.0,wpb-js-composer js-comp-ver-4.9.2,vc_responsive
dandelion-463928_1920

19 paź 21 gramów

Podobno jest 5 stadiów żałoby, przez które trzeba przejść, aby pogodzić się z tym co nas spotkało. I o ile zgodzę się z tym, że bez względu na sytuację zawsze trudno pogodzić się ze stratą, nie zawsze trzeba przechodzić przez każdy z tych etapów.

Na pewno trudniej pogodzić się i zaakceptować sytuację, gdy osobą odchodzącą jest nasze dziecko bądź osoba, która – jak to się mówi – miała przed sobą jeszcze całe życie. Mogło by się wydawać, że gdy śmierć dotyka osoby sędziwej powinno wszystko pójść bezboleśnie, jednak rzeczywistość bywa zupełnie inna.

Jednak czy za każdym razem musimy przechodzić każdy z etapów od szoku i zaprzeczenia aż do akceptacji?

Bez względu na to jak to brzmi, czasami możemy w jakimś stopniu przygotować się na to, co nieuniknione i co wydarzy się w najbliższej przyszłości. Tak naprawdę można rozpocząć etap godzenia się z losem już zanim odejdzie ktoś kogo kochamy. Nie oznacza to, że nie będziemy tego przeżywać. Ból pojawi się zawsze. Przyjdzie nagle i choć nie wiem jak będziemy się wzbraniać nie uciekniemy od niego. I nie powinniśmy, bo nie chodzi o to, aby uciekać. Nasze cierpienie oznacza, że potrafimy kochać, przywiązujemy się do ludzi, są dla nas rzeczy ważniejsze niż tylko czubek własnego nosa.

Mówi się, że gdy balansujemy na granicy śmierci to całe życie przelatuje nam przed oczami. Myślę, że nie dotyczy to tylko naszej śmierci, ale też śmierci naszych bliskich. Gdy całkiem niedawno umierał ktoś kogo bardzo kochałam widziałam przed oczami wszystkie wspaniałe chwile, które przeżyłam z tą osobą. Tak jakbym oglądała krótkometrażowy film, opisujący moje życie. Te wspomnienia przyszły same i jakby tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że podświadomie wyczuwam, że zbliża się pewne zakończenie, że jest to krótkie podsumowanie, krótkie, a jednocześnie bardzo ważne.

W małym szpitalnym pokoju jeszcze raz słychać oddech. Po chwili pojawia się drugi jeszcze cichszy i spokojniejszy. I jeszcze trzeci, po którym wszystko zwalnia, po cichu coś się kończy. Na ekranie monitora pojawia się linia ciągła. Lekarz stwierdza zgon, podaje godzinę. Każdy ma swoją godzinę zero, w której wszystko boli jak cholera. I nie jest to ból fizyczny, ale ten ze środka, zżerający twoje tkanki, ściskający, który przychodzi wraz z ulgą cierpiącego, dla którego – w przeciwieństwie do Ciebie – był wybawieniem.

Śmierć przychodzi cicho, bez poklasku i naprawdę po bezmiarze cierpienia, paradoksalnie jest czymś dobrym. My jesteśmy po to, aby pomóc naszym bliskim przejść dalej, aby wiedzieli, że mogą odejść w spokoju. Bo taka jest właśnie miłość, kochając zawsze wybierasz dobro tej drugiej osoby, a tym samym pozwalasz jej odejść, gdy zajdzie taka potrzeba.

Wierzysz?

Wierzysz, że gdzieś tam jest coś lepszego? I nie ważne jest tu wyznanie lub jego brak. Wierzysz, bo chcesz mieć nadzieję, że może jeszcze kiedyś się spotkacie. Wierzysz, że to leżące przed tobą ciało było opakowaniem czegoś więcej, czegoś ulotnego, czego nie można dostrzec ani dotknąć, a co waży 21 gram.

21 gram to tak niewiele, a jednocześnie tak dużo. Mówi się, że tyle waży ludzka dusza – nieuchwytna, a jednocześnie napędzająca do działania – cząstka ludzka.

A czy ja wierzę, że jest coś więcej?

Wierzę.

Bo chcę, bo muszę, bo inaczej bym zwariowała i dzięki temu nadaję sens istnieniu. Jest to też zdrowe pod kątem psychologicznym – wiara ułatwia pogodzenie się ze stratą, daje poczucie zrozumienia sytuacji. W tym wszystkim ważne jest pożegnanie, które pozwala pójść dalej, o czym wspominałam już w poście Pewnego dnia straciłam wszystko. Pożegnanie, które jest potrzebą tak samo ważną dla każdego z nas jak oddychanie. Umożliwia postawienie następnego kroku, aby móc żyć dalej.


21 gramów – w kulturze masowej jest to przyjęta masa ludzkiej duszy. Wielkość, pochodząca z prac dr. Duncana MacDougalla, który ważył umierające osoby w eksperymentach. Jego prace stały się inspiracją do powstania filmu o takim samym tytule.

2 Comments
  • acai
    Posted at 15:17h, 23 listopad Odpowiedz

    Czy całkowicie ta opcja w artykule jest wyczerpująca. Myśle,że warto się jeszcze podszkolić w tej kwestii.

    • magda
      Posted at 20:07h, 23 listopad Odpowiedz

      Nikt nie powiedział, że ma być wyczerpująca. To po prostu prezentacja pewnego spojrzenia na tę kwestię.

Post A Comment